Nowa wersja bloga pod nowym adresem z grubsza sfinalizowana. Pozostało wprawdzie parę szczegółów, które muszę wygłaskać, ale nie wydaje mi się, aby było to coś znaczącego. I tak zawsze najważniejsza pozostaje treść…
Ku memu zdumieniu otrzymałem w nocy mailowe zapytanie, co też się porobiło ze stroną i dlaczego nie da się na nią wejść! Ależ tajming! Jeden z czytelników usiłował odwiedzić stary adres z serwisu rezerwistów. Niestety tamten link już nie działa. To minus całej operacji, wiem. Niby mógłbym bawić się w przekierowania, jakieś ślady pod starym adresem zostawiać, tylko że ja nie za bardzo chcę. Nigdy nie przepadałem za półśrodkami. W miarę możliwości postaram się nawiązać kontakt z zaprzyjaźnionymi stronami i poprosić tamtejszych adminów o drobne korekty.
W tym miejscu aż głupio przyznawać, że to jeszcze nie koniec radykalnych posunięć. Czemu? Bo planuję wystartować od nowa z fejsbukowym fanpejdżem. Po co? Mam swoje powody, lecz wątku nie rozwijam, decyzja dopiero dojrzewa. Zresztą na koniec i tak by pewnie wyszło, że są plusy i minusy. Jak zawsze.