SPR mam już wygłaskany na jakieś 95 procent. Nie chcę pisać, że na 100, bo wciąż gmeram, choć trudno byłoby wyrazić liczbowo stopień zaawansowania pracy tak mocno niewymiernej. W każdym razie coraz rzadziej zdarza się, że coś mi w tekście zazgrzyta. Znów wyciąłem trochę akapitów, może w sumie z 10 tysięcy znaków, ale radykalna kosmetyka powinna jedynie utworowi pomóc. Moje bieżące działania są generalnie już trzecią (a w zasadzie czwartą) poważną redakcją autorską. Za wszystko wziąłem się bowiem w sierpniu, potem pisałem tom III i uzupełniałem tom II, pod koniec zimy wróciłem do SPR, później znów sobie trochę leżakował, znowu miesięczna przerwa – i kiedy już właściwie skłaniałem się ku finalizowaniu przedsięwzięcia (to znaczy przymierzałem się do skierowania książki do ostatecznej konsultacji redaktorskiej), w ramach ćwiczeń ze składem tekstu po prostu go sobie na próbę złożyłem – i wtedy pojawiły się nowe zgrzyty. Właśnie w wyniku tej ostatniej sesji poszło do kosza parę kolejnych tysięcy znaków. Ale też z drugiej strony zaniepokojonych czytelników pragnąłbym uspokoić, bo w międzyczasie co nieco dopisałem (głownie podczas sesji zimowej), więc wydaje mi się, że objętościowo to się wszystko ładnie zrównoważy. Na oko będzie tyle samo, choć nie to samo. Przede wszystkim ma być lepiej jakościowo.
Pracujemy nad logotypem wydawnictwa. Są wstępne pomysły na okładki. Raczej szedłbym tu w kierunku okładek minimalistycznych (Jak zostało bażantem miało kiepski front, ale tamten wydawca nie był w stanie przedłożyć mi niczego innego). Jako że obecnie mam całkowitą swobodę, a grafik też wydaje się pełen pomysłów, coś fajnego pewnie w końcu uzyskamy. Oby.
Założony format jest optymalny. Czytam sobie zgrabnego habeka Bellony pt. Kraśnik 1914 (w ramach historykonowych recenzji). Dobrze trzyma się w dłoni, nie za duży, nie za mały. Tamta książka jest wprawdzie z innej bajki, ja piszę i chcę wydawać beletrystykę, w szczególności krótkie powieści, lecz „Historyczne Bitwy” Bellona wypuszcza w moim ulubionym formacie – i tylko utwierdzam się w przekonaniu, że 125×195 cm to naprawdę strzał w dziesiątkę. Nie ma co kombinować z nietypami. Z kolei typowe A5 (teoretycznie najbardziej ekonomiczny format) zwyczajnie mi się nie podoba. B5 jest spoko, tyle że nieodpowiedni dla moich utworów. Bardzo lubię też B6, aczkolwiek tu z kolei przesadziłbym raczej w drugą stronę. Takie książeczki byłyby za małe.
Wstępnie opracowałem noty katalogowe dla trzech pierwszych tomów, czyli tego, co jest planowane na opublikowanie w roku 2018. To wynik kilkukrotnych podejść. Jeszcze będę je konsultował. W każdym razie baza jest. Solidne szkice. Dobrze by było, aby w połączeniu z sugestywną okładką skutecznie zachęcały do sięgania po książki espeerowskie.