Wróg

Podczas jednego z luźniejszych dni tegorocznego tatrzańskiego urlopu wybraliśmy się z żonką do kina. Wyboru wielkiego nie było, zakopiańskie kina to nie multipleksy. Jednak skoro dojrzeliśmy na rozkładzie Dunkierkę – nie marudziliśmy. Tutaj powinienem nadmienić, że zagadnienia frontu zachodniego w zasadzie od zawsze mało mnie interesowały i do dzisiaj to się zresztą nie zmieniło. Nigdy nie fascynowałem się tym rozdziałem historii, aczkolwiek przebieg operacji „Dynamo” w ogólnym zarysie był mi znany. Toteż w sumie ciekawiło, jak filmowcy podejdą do tematu.

Podeszli widowiskowo, sugestywnie, ale i asekurancko. Już w pierwszym zdaniu dowiadujemy się, że „wróg” zepchnął wojska angielskie i francuskie nad Morze Północne. Setki tysięcy żołnierzy bez możliwości wydostania się z potrzasku. Wybuchają bomby, świszczą kule. Dramaturgia rośnie z każdą chwilą, jest wyraźny klimat osaczenia. Z technicznego punktu widzenia poszczególne sceny przyzwoicie zrealizowane. Wciągająca, a nawet efektowna narracja. Mamy jak gdyby trójtorowy sposób przekazania opowieści: ląd (plaża), morze i niebo (w sensie przestrzeni dla operowania samolotów). Ładnie. Artystyczną koncepcję jak najbardziej kupuję. Można pochwalić i polecić. Pod tym względem nie ma się co czepiać, film jest zupełnie dobry.

Jednak razi w nim co innego: nienazywanie rzeczy po imieniu. Scenarzyści musieli wykonać cykl naprawdę niezwykłych wygibasów, aby pominąć kwestię zasadniczą – a mianowicie: kto zepchnął Bogu ducha winnych Anglików i Francuzów nad to nieszczęsne morze? Kto do nich strzelał z ukrycia? Kto zrzucał bomby? Kto zatapiał statki i strącał samoloty? Nienaturalne unikanie określenia „Niemcy” – czy chociażby w pełni uprawnionego słowa „Wehrmacht” – poraża. W filmie Dunkierka nie ma nawet mitycznych „nazistów”. Jest tylko wróg, nieprzyjaciel, przeciwnik etc. Jeśliby wziąć pod uwagę współczesne zalecenia poprawności politycznej i ocenić ten film w takich kategoriach – z pewnością należy się ocena celująca. Ewentualnie z minusem, bowiem gdyby nie jedna jedyna maleńka poszlaka, kiedy to podczas nerwowej szarpaniny i chaotycznego dialogu jakiś Holender zostaje wzięty przez przerażonych Brytyjczyków za Niemca, za cholerę nie dałoby się wydedukować, kto na nich czyha i kogo się tak śmiertelnie obawiają? Przed kim chcą tak rozpaczliwie zwiewać? Marsjanie rozpoczęli brutalną kolonizację Ziemi czy jak?

No dobra, nie nabijam się dalej. Film mi się podobał, aczkolwiek nafaszerowanie go modną dziś poprawnością polityczną pozostawia niesmak. Młody zachodni widz nie tyle dostaje obraz wypaczony, co po prostu zręcznie podretuszowany (jak w symbolicznej ostatniej scenie – angielski pilot ląduje awaryjnie na plaży, wychodzi z samolotu na terenie zajętym przez „nieprzyjaciela”, po czym zostaje wzięty do niewoli; sylwetki chwytających go pod boki żołnierzy „wroga” są umiejętnie zamglone; niby w mundurach niemieckich, co poniekąd można byłoby rozpoznać po zarysie hełmów, o ile ktoś się orientuje, ale właściwie niczego nie wiadomo na sto procent, bo obraz nam się natychmiast rozpływa i przechodzi w jeszcze mniej czytelny kolaż).

Aż strach pomyśleć, jak w poprawnej politycznie Europie wyglądają dzisiaj podręczniki do nauki historii, a jak będą wyglądały za 10, 20 czy 50 lat? Coś mi się zdaje, że to dopiero początek. Że historia powszechna – o ile tak niewygodna dyscyplina przetrwa w jakiejkolwiek formie najbliższe dekady – zostanie dla przyszłych pokoleń jeszcze bardzo, bardzo, bardzo gruntownie przeredagowana.

Dodaj do zakładek Link.

2 odpowiedzi na „Wróg

  1. geoganek komentarz:

    …a szumnie zapowiadano „Szeregowca Ryana” nowego pokolenia. Wszyscy, którzy uważają, że tzw. narodowa polityka historyczna nie ma znaczenia i wpływu na kształtowanie historii ogólnej, powinni oglądać takie filmy, ale ze zrozumieniem.

    Jest jeszcze czas, aby działać i edukować Europejczyków, bo w przyszłości możemy doczekać czasów, w których prawda historyczna będzie utożsamiana z: rasizmem, nietolerancją i wszelkimi najgorszymi fobiami.

    Warto przy okazji wspomnieć o niedawnej wypowiedzi pewnego znanego polskiego senatora: „Najbardziej zniszczonym narodem pod względem biologicznym i materialnym po II Wojnie Światowej byli Niemcy. 9 milionów mniej mężczyzn było po wojnie.”

    • Rafał Socha komentarz:

      Zrozumienie zawsze mile widziane. Generalnie dobrze by było, aby wszystko, co ma związek z przeszłością, a co się ogląda (czyta czy po prostu odbiera – jako dzieło sztuki) podparte było jakąś wiedzą. Sęk w tym, czy dzisiejszy widz tę wiedzę ma – i skąd ewentualnie miałby ją czerpać. O widzu z przyszłości aż strach myśleć.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *