Projekt porządkowania, odnawiania oraz poszerzania prozy wojskowej mogę uznać za zakończony. Jest całość, mamy komplet. Cztery tomy żołnierskie!
Przedsięwzięcie trwało blisko dwa lata, bo od jesieni 2017 roku, odkąd przysiadłem do istniejącego, a zarazem nakładowo wyczerpanego już materiału pt. Jak zostałem bażantem. Wówczas nie zakładałem jeszcze opcji wielotomowej, to znaczy aż tak wypasionej, jaką udało się sfinalizować ostatecznie. We wrześniu 2017 skromnie przystąpiłem do szkicowania posłowia – z przeznaczeniem dla drugiego wydania Bażanta. Sprawy potoczyły się jednak inaczej. Rozdziałów pod piórem mi się namnożyło, tekst rozrósł się. Z tego niedoszłego „posłowia” wyszły Znajome twarze. Później rozbudowałem przygody praktykanckie, bo po wyklarowaniu dodatkowego tomu porzuciłem już zdecydowanie koncept regenerowania jako takiego Bażanta – tym samym narodziła się Jednostka liniowa. W międzyczasie sięgnąłem do źródeł, to znaczy wygładziłem stary dobry SPR, odkryłem też istnienie pokaźnego zbioru listów (zasługa brata, który je skrupulatnie przechowywał).
No i dziś właśnie owe listy, pod wymownym tytułem Listów z pododdziału, mają swoją oficjalną premierę wydawniczą. Książka posiada standardowy format i objętość, do wcześniejszych trzech pasuje jak ulał. Taki był zamysł, aby pasowało (nie tylko edytorsko, ale i treściowo). Pod względem treści Listy oczywiście uzupełniają podstawową trylogię. Poniekąd odsłaniają pierwszy etap drogi, jaką ta trylogia przeszła – czy też właściwie jej narodziny – ale przede wszystkim ukazują autentyczne rekruckie odczucia. Innymi słowy: relacjonują atmosferę pilskich dni z zimy 2001 roku. Swego rodzaju epistolarny dokument, choć czytelnik napotka także i tutaj akcent beletrystyczny: nigdzie dotąd niepublikowane opowiadanie Pejotka. Drobny rarytas, jaki wygrzebałem w starych espeerowskich zapiskach. Co prawda w archiwaliach wyszperałem jedynie zarys, aczkolwiek na tyle kompletny (kompozycyjnie), że dawał możliwości odtworzenia pierwotnego zamysłu artystycznego. Tak też uczyniłem. Silniej popracowałem nad odnalezioną Pejotką – i oto jest, gotowa, odrestaurowana, efekt do sprawdzenia pod koniec tomu z listami, formalnie jako rozdział przedostatni.
Ostatni to Postscriptum – puenta zarówno Listów z pododdziału, jak i całej tetralogii żołnierskiej. Cztery części = 920 stron. Wiele pracy. Kawał czytania.