Do magazynu literackiego „Galeria” trafił fragment książki Spóźniony zrzut. Miło mi, że redakcja wciąż o mnie pamięta i zaprasza do publikowania, choć nasze drogi rozeszły się już dość dawno. Pismo ma się dobrze, najnowszy numer przeczytałem z dużą przyjemnością. Polecam uwadze smakoszom regionalizmów. Warto.
A co do drugiego „tygryska”, bo może ktoś jednak ze wzmożoną uwagą śledzi moje sporadyczne posty, za wiele do przodu nie poszedłem. Miesiąc zleciał nie wiadomo kiedy, buchalteria firmowa z zamykaniem roku, rozmaite „bieżączki”, wciąż mało czasu na własną pisaninę. Ale jest konkret: postawiłem na jeden z trzech luźno rozważanych konceptów, który postaram się teraz rozwijać w miarę konsekwentnie. Napisane mam w zasadzie półtora rozdziału (z planowanych siedmiu). Myślę o książeczce w stylu klasycznych tomików (objętościowo), choć treściowo bez kurczowego trzymania się konwencji. A raczej na odwrót – poszaleję chyba bardziej niż przy Zrzucie.
Proszę trzymać kciuki, zaglądać na bloga – i nadrabiać czytelnicze zaległości. Na ostatniej stronie tomu pilotażowego Antykwariat Czerwonego Tygrysa radzi przeczytać tetralogię żołnierską – radzę i ja. Obie te bajki, wbrew pozorom, nie są aż tak odległe.