Wyobraź sobie, że twoje życie potoczyło się inaczej – nagle wpadasz w alternatywną trajektorię losu, bo brakło szczegółu z przeszłości. Zaważył drobiazg, lecz po latach odchyłka staje się ogromna. Walczysz? Szarpiesz? Szukasz drogi powrotnej? A może pasujesz? Godzisz się i akceptujesz równoległą rzeczywistość, która nie jest idealna, ale bywa znośna?
W biały dzień dochodzi do rabunkowego ataku na mima. Napadniętemu artyście z pomocą spieszy przypadkowy turysta, były żołnierz – Michał Kownacki, lecz ciężko poturbowany prędko traci przytomność. Po przebudzeniu ze zgrozą odkrywa coraz większe nieścisłości w swoim życiu. Powracają demony przeszłości, a wiele pozornie zakończonych spraw zdaje się odżywać i gmatwać na nowo.
Pierwsza część manuskryptu odnalezionego przez Stanisława Rosoła – pierwsza część powieści Abubaka. Odrestaurowanej, dopracowanej, uzupełnionej i znacząco przeredagowanej. W pewnych fragmentach nieomal napisanej od nowa. Stary tytuł – nowa jakość? Życzyłbym sobie takich odczuć czytelniczych.
Lecz tu słówko wyjaśnienia.
Początkowo zakładałem, że utwór znany jako Abubaka włączę do Cyklicznych Stanów Metafizycznych. Taki był plan. Jednak w miarę postępu prac nad wersją 2.0 tekst z pozoru cywilny zaczął mi jakoś automatycznie dryfować ku wątkom militarno-konspiracyjnym. Zdaje się, że jawniej niż w postaci pierwotnej. Nie tłamsiłem tych tendencji. Ba, uwypukliłem je nawet, otwarcie dopasowując książkę do „mitologii tygrysiej”.
A warto wiedzieć, że była to powieść, którą napisałem w 2014 roku, pod dłuższej przerwie, jednocześnie bezpośrednio przed napisaniem Spóźnionego zrzutu. Już wtedy, w okolicach 2014 roku, rodziła się w mojej głowie koncepcja podjęcia innej problematyki, w innej konwencji fabularnej, ze ściśle określonymi bohaterami. Chcąc nie chcąc, Abubaka stała się więc swego rodzaju pre-tygrysem. Czymś na kształt pomostu między dawną, eksperymentalną, młodzieńczą, eksplozyjną i raczej nieopierzoną prozą sprzed roku 2010, a twórczością późniejszą, o zacięciu historycznym, wyważoną, zmitygowaną, dojrzalszą i chyba treściwszą, bo popieraną solidnymi researchami.
Na dodatek książkę Abubaka jako ostatnią powierzyłem zewnętrznemu wydawcy. Nie na wszystko miałem wpływ przy jej obróbce oraz opakowywaniu. Poszła w wersji, w jakiej poszła. Najpierw było irytująco-przeciągające się oczekiwanie nie wiadomo na co, potem zaś irytująco-ponaglająca presja nie wiadomo po co. Nie wymażę tamtej pozycji z bibliotecznych katalogów roku 2017, aczkolwiek jestem w stanie przynajmniej skorygować to i owo w odniesieniu do zapisów młodszych.
Czynię zatem korektę, niniejszym wznawiając pierwszą z trzech części thrillera „metafizycznego” Abubaka – oto ukazuje się on w konwencji „czarno-tygrysiej”. Już całkowicie po mojemu, co widać choćby po okładce: ilustracji namalowanej przez artystę specjalnie pod utwór, a nie gotowcu w postaci pierwszego lepszego zdjęcia z jakiejś tam komercyjnej bazy tysięcy nijakich fotografii. Środek też oczywiście w odmienionym fasonie. Mam nadzieję, że skusicie się i sprawdzicie, bo w projekt à la „czarny tygrys” włożyłem naprawdę wiele serca i wysiłku.